środa, 25 lutego 2015

Ordre de Bataille wojsk rosyjskich w bitwie pod Grochowiskami 18 marca 1863 roku

Wojsko rosyjskie przed starciem pod Grochowiskami było podzielone na cztery kolumny.
Podstawę operacyjną dla tych wojsk stanowiły miejscowości [1] Leszcze; [2] Działoszyce; [3] Stopnica [Mapa poglądowa Nr 1].

W starciu z powstańcami brały udział pododdziały z 7 Dywizji Piechoty: pułki: 25 Smoleński [8 rot], 27 Witebski [2 roty], jedna rota z 7 batalionu strzelców, oraz jedna rota z 20 Halickiego pułku przynależnego  do 5 Dywizji Piechoty [razem 12 rot]; 3,5 szwadronu Noworosyjskiego pułku dragonów z 2 Dywizji Kawalerii, 1,5 sotni kozackiej, 6 dział z dwóch baterii 7 Brygady Artylerii należącej do 2 Dywizji Artylerii [przydzielonej do działań z 7 DP]. 

Nr 1: Dyslokacja wojsk rosyjskich do bitwy pod Grochowiskami 18 marca 1863 r.
<c> gatczyna.blogspot.com

Ordre de Bataille

Pułkownik Onufry Osipowicz Czengery, dowódca 25 Smoleńskiego pułku piechoty w okresie 1860-1863
Źródło: Максутов В.П., История 25-го пехотного Смоленского полка за 2 века его существования (1700-1900 гг.),  Санкт-Петербург 1901 s. 1038
[1] Leszcze: 

Kolumna płk. Onufrego Osipowicza Czengerego,  dowódcy 25 Smoleńskiego pułku piechoty [dalej p.p.] - w rodzimej literaturze spotykałem się z błędnie zdefiniowanym jego imieniem jako.. Ksawery..]:
1)  Piechota:

Cztery roty Smoleńskiego p.p.:
- 2 rota / I baonu,
- 5/II,
- 10/III.
Jedna rota Halickiego pp:
- 7/II
2)  Kawaleria:
- 2. i 4. szwadron Noworosyjskiego pułku dragonów [dalej p. drag.].
- 65 kozaków.
3) Artyleria:
- 4 działa z 6 baterii, 7 Brygady Artylerii.
Kolumna mjr. Bentkowskiego [nie mylić z Władysławem, szefem sztabu Langiewicza]:
1) Piechota:
Trzy roty Smoleńskiego p.p.:
- 8/II,
- 11/III,
- 12/III.
2) Kawaleria:
- 0,5 szwadronu Noworosyjskiego p. drag,
- 20 kozaków.

[2] Działoszyce:

Kolumna mjr. Jabłońskiego:
1) Piechota:

- 1 rota 7 strzeleckiego batalionu,
- dwie roty z Witebskiego p.p.
2) Artyleria:
- 2 działa z 2 baterii pozycyjnej, 7 Brygady Artylerii.

[3] Stopnica:

Kolumna mjr Zagrjażskiego:
1) Piechota:

Dwie roty Smoleńskiego p.p.:
-3/I,
-7/II.
2) Kawaleria:
- 1 szwadron Noworosyjskiego pułku dragonów,
- 25 kozaków.

Razem: 12 rot piechoty, 3 ½ szwadronu, 1 ½ sotni kozackiej, 6 armat.

Zestawiłem na podstawie:
1) Гескет С. Д., Военные действия в Царстве Польском в 1863 году, Варшава, s. 125
2) Максутов В.П., История 25-го пехотного Смоленского полка за 2 века его существования (1700-1900 гг.),  Санкт-Петербург 1901, s. 937

sobota, 21 lutego 2015

O ziewaniu

© Marcin F. Michalski - gatczyna.blogspot.com




SCENA Z FAUSTA
Aleksander Puszkin

FAUST
Nudzę się, czarcie.

MEFISTO
Trudno, Fauście!
Takie już są człowiecze dzieje
I nie uniknie ich nikt z ludzi.
Każdy rozumny stwór się nudzi:
Ten - z pracy, tamten - że gnuśnieje;
Jeden się szczęścia nie doczekał,
Inny go zaznał ponad miarę,
I każdy ziewa, ale żyje -
I wszystkich grób ziewając skryje,
Więc i ty ziewaj. 

Przełożył: Julian Tuwim

czwartek, 19 lutego 2015

Opinia generała Klemensa Kołaczkowskiego o przymiotach dowódczych generała Ignacego Prądzyńskiego, sierpień 1831 r.

Źródło: Kołaczkowski K., Wspomnienia, ks. 1, Kraków 1898
15 sierpnia, o godzinie dziewiątej z rana, w kwaterze głównej mieszczącej się w Serokach, pojawili się: Barzykowski, członek rządu oraz generał Morawski, minister wojny - oni to z polecenia rządu i komisji sejmowej mili ofiarować Prądzyńskiemu rozkazy do przejęcia naczelnego dowództwa.

Relację z przebiegu tego spotkania streścił gen. Klemens Kołaczkowki, w księdze 5, swoich wspomnień, na stronach. 24, 25.
Prądzyński na tę propozycję miał wyrzec:
"Zdolnym się czuję dowodzić wojskiem posłusznym, choćby 100000, lecz ani tysiącem żołnierzy niekarnych dowodzić bym nie chciał!"

Natomiast tutaj zatrzymałbym się na chwilę i przytoczył opinię gen. Kołaczkowskiego względem dowódczych przymiotów tytułowego bohatera:
"Jenerał Prądzyński, prócz znajomości wojskowych obszernych, wrodzonego męstwa i zdrowego zapatrywania się na wypadki, nie posiadał żadnych przymiotów wodza. Pominąwszy powierzchowność wcale nie wojskową, ciężki na ciele, zdrowia słabego, a przy tym wszystkim wyobraźnią wybujałą obdarzony, która go nieraz w życiu na bezdroża wyprowadziła. Każda przeciwność raziła go, łatwo poddawał się zwątpieniu, a co gorsza nie umiał rozkazywać.
Nie byłby jenerał Prądzyński sprawy naszej doprowadził do dobrego końca. Należało mu się w wojsku drugie miejsce. Lecz komuż pierwsze?"


No właśnie komuż przypisywał pierwsze miejsce, w sierpniu, po ostrołęckich wydarzeniach naczelny inżynier fortyfikacji Warszawy?

"Z boleścią wyznać muszę, że w liczbie małej powołanych jenerał Skrzynecki, pomimo tylu błędów, przez swój charakter zasługiwał na nie bardziej, aniżeli Krukowiecki, a przynajmniej byłby godniejszym sposobem zamknął historię naszej rewolucji."

poniedziałek, 9 lutego 2015

Bitwa pod Międzyrzecem Podlaskim, zwaną zasadniej bitwą pod Rogoźnicą - 29.VIII.1831 r. - Cz. 2

Źródło: Rocznik Wojskowy
Królestwa Polskiego na rok 1830
- Weterani
W nawiązaniu do swojego wcześniejszego postu z dnia 4. II. 2015 r.; http://gatczyna.blogspot.com/2015/02/bitwa-pod-miedzyrzecem-podlaskim-zwana.html - wątek kontynuuję.

Dzisiaj po raz kolejny zastanowiłem się nad misją Prądzyńskiego wysłanego na prośbę Czartoryskiego do sztabu Romariny.

Dnia 6 sierpnia Paskiewicz wysyła do Rosena rozkaz posuwania się w stronę Warszawy, celem przeszkodzenia w dowozach zaopatrzenia do stolicy a przy nadarzającej się sposobności spalenia mostu łączącego Pragę z Warszawą, czy też zupełnego zajęcia Pragi.

Nie wdając się zbytnio w szczegóły dopowiem iż w nocy z 19 na 20 sierpnia wojska rosyjskie przystępują do wykonania rozkazu Paskiewicza. Korpus w sile ponad 10 tys. ludzi opuszcza obozy w rejonie Dęba Wielkiego i maszeruje pod Wawer.
W nocy 20 sierpnia pod Miedzeszynem do łodzi wypełnionej materiałami łatwopalnymi, wsiada oddział ochotników pod dowództwem kapitana Śliwickiego. Prąd doprowadził ekspedycję pod most, niemniej saperom udało się wznieść tylko lekki ogień, a same działania grupy dywersyjnej zostały szybko wykryte przez wartę pontonierską. Rozgorzała intensywna wymiana ognia. Z 15 ludzi biorących udział w wypadzie ocalało 6, w tym Śliwicki. Ogień został ugaszony.

Pikiety Rosena dostrzegły iż zajście nie zakończyło się sukcesem, takoż obawiając się wypadu Polaków, dowodzący wojskami rosyjskimi nakazał cofnąć główne siły do Mińska Mazowieckiego, pozostawiając straż pod Dębem Wielkim.

Trzy dni później 23 sierpnia 1831 r. wojska 2 korpusu gen. Romariny zaczęły opuszczać Pragę. Na noc z 23/24 sierpnia siły korpusu zatrzymały się w Karczewie, Wiązowni i Mlędzu .
Dnia 24 sierpnia główne siły posuwały się do Kołbieli, kolumna gen. Sznaydego wysunęła się do Osiecka, a gen. Zawadzki wolno szedł wzdłuż Wisły z zadaniem połączenia się pod Osieckiem z jednostkami gen. Sznaydego.
25 sierpnia korpus koncentruje się w Osiecku i wolno posuwa się ku Garwolinowi. Meldunki [jak się potem okazało błędne] od gen. Zawadzkiego sugerują iż Rosjanie czynią przygotowania do przerzucenia mostu przez Wisłę koło Góry Kalwarii, Ramorino kieruje tam brygadę jazdy Sznaydego, oraz dwa bataliony piechoty i baterię artylerii. Na miejscu Sznayde nie znalazł ani mostu, ani wojsk rosyjskich, jedynie zatopił kilka barek i w nocy z 25/26 przyłączył się do sił głównych.

Okres dwóch dni działań wojsk pod dowództwem gen. Ramoriny, od 23 do 25 sierpnia znaczy się sugerowanym marszem w Lubelskie przy równoczesnym osłanianiu się od strony Wisły. Sam dowódca sił polskich rozkazał rozpuszczać pogłoski jakoby szedł na Zamość i Wołyń, mając nadzieję iż dzięki tym zabiegom korpus Rudigera działający przeciw wojskom gen. Różyckiego powróci na prawy brzeg Wisły.

Poruszenia te spowodowały jednak że wojska 2 korpusu oddalały się od wojsk Rosena, a to właśnie zniszczenie bądź uniemożliwienie mu w blokowaniu dostaw dla Warszawy, było jego korpusu pierwszą powinnością.
 

Gdy pojawił się Prądzyński, z miejsca znalazła się jakość w poruszeniach. Od razu zmienił kierunek marszu z południowego na północny celem osaczenia Rosena.

I to mu się udało, niezależnie od przebiegu samej bitwy, Prądzyński wyłączył wojska rosyjskie na tym odcinku z możliwości odcięcia Warszawy od prawobrzeża. Zmusił je do odejścia na wschód. Wprawdzie stan ten nie trwał długo i został potem roztrwoniony przez Romarinę, ale to już jest zupełnie inna kwestia.

Takoż mój poprzedni post jest nauczką jak nie należy stawiać definitywnych ocen - bez gruntownej analizy w tym wąskim i tym szerokim kontekście.
 

piątek, 6 lutego 2015

Adiutant - luty 1831 r.

Chciałbym przypomnieć, iż to właśnie dzisiaj obchodzimy pewną szczególną rocznicę.

W dniach 5 i 6 lutego 1831 r. armia rosyjska w 11 kolumnach przekroczyła granicę Królestwa - rozpoczynając tym samym długi okres krwawych zmagań.
 

Wertując swego czasu materiały źródłowe tyczące powstania i wojny roku 1831, wydane w czasach II RP przez Bronisława Pawłowskiego, natknąłem się na historię pewnego spotkania które miało miejsce w czasie kiedy wielkich bitew żadna ze stron jeszcze nie zaznała.

Dnia 11 lutego 1831 r., generał Żymirski w następstwie otrzymanego rozkazu wyruszył z pozycji Liwa w celu rozpoznania siły nieprzyjaciela i stanowisk przez niego zajętych. Z kolumną złożoną z piechoty gen. Rohlanda, kilku szwadronów jazdy i półbaterii artylerii, udał się rzeczony w kierunku Nura przez Węgrów.
Minąwszy zaś Węgrów, posławszy we wszystkich kierunkach oddziały rozpoznawcze, uszedł generał dwie mile, zaś oddziały zwiadowcze żadnej wiadomości o nieprzyjacielu nie przynosiły. W bliskość dopiero Wrotnowa pokazało się nieco jeźdźców, którzy za ujrzeniem naszych ułanów draba dali.

Maksymilian Gierymski - Adiutant sztabowy z 1830 roku
Szwadron nasz w awangardzie będący minąwszy Wrotnów odkrył następnie dwa szwadrony rosyjskie. Pluton flankierski przyjął naszą przednią straż wystrzałami z karabinków i natychmiast do cofających się szwadronów wrócił. Ujrzano na koniec przy drugiej wsi za Wrotnowem dywizję ułanów z baterią artylerii konnej. Wszelkie ruchy nieprzyjaciela, który zawsze ustępował przekonały Żymierskiego, że nieprzyjaciel bitwy nie przyjmie a że z kolumną rozpoznawczą nie mógł się zanadto oddalać od swego stanowiska, przedsięwziął powoli powracać na nie, spodziewając się że przynajmniej tym wstecznym ruchem pociągnie za sobą nieprzyjaciela i da powód do walki, lecz oczekiwania okazały się być daremne.

Po ujściu blisko mili Rosjanie podesłali parlamentariusza dla rozmówienia się z generałem. Żymirski polecił jednak obecnemu adiutantowi Naczelnego Wodza, Rzewuskiemu, udać się do wspomnianego wysłannika i zdać sobie raport o treści wspólnej rozmowy.

Relacja została spisana:

Oficer rosyjski [OR]: Życzę sobie mówić z jenerałem tu komenderującym.
Oficer polski [OP]: Jenerał sam się widzieć z Panem nie może i mnie przysyła w celu dowiedzenia się, w jakim zamiarze przybywasz.
OR: Mam rozkaz od jenerała dywizji Sackena, zapytać się, w jakim celu Polacy nas atakują.
OP: Jako oficer niższego stopnia nie mogę wiedzieć celu poruszeń, które jenerał dzisiaj uskutecznia. To tylko wiem, że w naszym kraju maszerując, spotkaliśmy strzelających do nas. Zapytuję się wzajemnie Pana, dlaczego nas atakujecie?
OR: Więc nie uznajecie już cesarza Mikołaja królem polskim?
OP: Hrabia Sacken czyni pytanie, które już dano przez Sejm rozstrzygnięte zostało. Ode mnie się w tym względzie nowego nic nie dowie. Najlepiej podobno Naczelny Wódz odpowie mu na to. Przykro wreszcie jest nam Polakom walczyć z wami, czemu nie podajecie bratnich dłoni do odzyskania wspólnej wolności. Minął czas kiedy narody walczyły, nie wiedząc dlaczego.
OR: Walczymy z wami, bo tak każą prawa wojny.
OP: Praw wojny nie zawsze są zgodne z prawami sumienia.
OR: Obaczymy się w lepszym czasie. Jestem kapitan Brinken, proszę o mnie nie zapomnieć.
OP: Jestem Rzewuski, adiutant Naczelnego Wodza.
OR: Naczelnego Wodza? Któż tu komenderuje?
OP: W tej chwili jenerał Rohland.
OR: Nie Żymirski?
OP: Nie w tej chwili.

Na tym skończyła się rozmowa i wojsko wróciło do swoich stanowisk.

[w:] Źródła do dziejów wojny polsko-rosyjskiej 1830-1831, pod red. B. Pawłowskiego, T. 1, od 30 listopada 1830 do 4 marca 1831 r., Warszawa MCMXXXI, s. 302.

środa, 4 lutego 2015

Bitwa pod Międzyrzecem Podlaskim, zwaną zasadniej bitwą pod Rogoźnicą - 29.VIII.1831 r.

<c> gatczyna.blogspot.com
Na jednym z forów historycznych w związku z omawianą książką Tomasza Strzeżeka, pt. Polska ofensywa wiosenna w 1831 r., Oświęcim 2011, wywiązała się dyskusja dotycząca, krytyki którą poddał m.in. Autor wspomnianego opracowania, a tyczące decyzji Prądzyńskiego odnoszących się do pozostawienia przed bitwą pod Iganiami, sporej grupy wojska na tyłach. Zainteresowanych odsyłam do Mojego wpisu na tym blogu, pt. Polska ofensywa wiosenna w 1831 roku, bitwa pod Iganiami.
Niemniej po wymianie uwag z moim Szanowny Oponentem, w dyskusji odniosłem wrażenie iż pod Międzyrzecem Podlaskim, Prądzyński działał jednak pewniej?
Postanowiłem się przyjrzeć temu starciu. Poniżej przedstawiam moje wnioski. [Wpis ten zaopatrzę w następnym poście wstępem do działań 2 korpusu gen. Ramoriny od 23 do 29 sierpnia]
Prądzyńskiego plan rozbicia korpusu Rosena, który zgromadził gros swych sił właśnie w Międzyrzecu - nie udał się. Rosyjski dowódca gdy otrzymał wiadomość o pokonaniu Werpachowskiego pod Rogoźnicą, rozkazał naprawić uprzednio zniszczony most na Krznie pod Stołpnem i w nocy z 29/30 sierpnia, wyprowadził bezpiecznie swoje wojsko w stronę Łomaz. Czyli w kierunku w którym Prądzyński założył iż nie ucieknie, utwierdził się tym bardziej w tym przekonaniu bowiem to jego wojska wiązały Rosjan pod Międzyrzeczem, oraz co istotne zdawał sobie sprawę ze zniszczonych przepraw. Tutaj warto dodać że Prądzyński nie poinstruował dostatecznie wojsk obchodzących pozycje Rosena od strony Rogoźnicy, aby po sukcesie parli śpiesznie ku Międzyrzecowi, ci po prostu tego nie wiedzieli, stąd pościg nie był pośpieszny, bo i noc zapadała i biwaki zaczęto szykować.
Jedyny sukces, połowiczny zresztą jaki został wyzyskany w tym dniu przez Nasze wojsko tyczyło właśnie pokonania Werpachowskiego pod Rogoźnicą.
Oddziały Bilińskiego i Gawrolińskiego, które obeszły szosę brzeską [jak na załączonej mapie] przez miejscowości Tłuściec, Manie i rozbiły oddział gen. Werpachowskiego, który miał baczyć w Rogoźnicy na trakt brzeski; odniosły zupełny sukces, zajmując miejscowość około godz. 18 i 19. Podług Tokarza dowodzący 6 DP, nie mógł się zdecydować czy ścigać nieprzyjaciela ku Brześciowi czy ruszyć ku Międzyrzecowi. Wojsko stało w miejscu przez ok. 1,5 godziny tj. do 19:30, 20:30.
W tym oto czasie, zjawił się zresztą teoretyczny dowódca 2 korpusu, gen. Romarino, który miał komenderować podobno oddziałami pod Rogoźnicą i on to wydał rozkaz marszu na Międzyrzec, niemniej zbliżywszy się nieco do celu, wstrzymał dalszy ruch, ze względu na siłę którą posiadał nieprzyjaciel w Międzyrzeczu jak i późną porę.
Całość zatem zwarcia pod Międzyrzeczem skończyła się na tym, iż Rosen naprawiwszy most na Krznie, około 23 rozpoczął odwrót, na końcu za sobą spalił most i pomaszerował szybko do Piszczaca, gdzie stanął w nocy z 30 na 31 sierpnia.
Zrealizował w tym dniu zatem to, czego Prądzyński chciał go pozbawić tj. odcięcia mu drogi w kierunku na Brześć, osaczenia go z dwóch kierunków i rozbicia..
Dlatego, jak dla mnie, kombinowana operacja WP pod Międzyrzeczem nie zakończyła się sukcesem.
Wpis stworzony na szybko, co by nie stracić werwy i dokończyć zupełny opis walk w tym rejonie zarówno wojsk polskich jak i rosyjskich z podaniem źródeł, OdB i szkiców sytuacyjnych.
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...